poniedziałek, 30 grudnia 2019

Wigilijne opowieści

Czasem potrzeba naprawdę niewiele, by lekcja została zapamiętana przez uczniów. 

Tuż przez świętami poznawaliśmy Opowieść wigilijną. Ponieważ w szkole działo się wiele, postanowiłam, że tę lekturę poznamy "na spokojnie", ale nie nudnie. Zaprosiłam uczniów do biblioteki. Już ten fakt sprawił, że wyszli oni z ławek, że zmieniła się przestrzeń, w której mieli pracować. 

Kiedy poznane zostały wszystkie elementy świata przedstawionego w utworze, rozpoczęliśmy utrwalanie treści i zgłębianie sensu utworu.



Najpierw była zabawa słowem. Każdy uczeń przygotował zestaw 15 wyrazów, które były związane z opowieścią (musiał oczywiście znać sens wszystkich słów, by móc je wyjaśnić kolegom). By nieco utrudnić zadanie, poleciłam, aby słowa składały się ze sobą niczym domino -  ostatnia litera wyrazu nakazywała pierwsza literę kolejnego pojęcia. W ten sposób powstało kilkanaście różnorodnych słownych układanek i bank wyrazów związanych z lekturą. A potem wspólnie ułożyliśmy jedno duże domino. Teraz każdy już wie, kto to introwertyk i arogant, kogo oznacza  altruista, a kogo egoista.


Zabawa słowem trwała dalej...


Opierając się na niedawnym doświadczeniu >KLIK<, stworzyliśmy własną wigilijną opowieść. Przygotowałam dla uczniów pocięte karty (A4 na 5 części) - tak, by na każdym pasku mogli zapisać jeden akapit i wyrażenia, od których należało rozpocząć pisanie poszczególnych fragmentów. Każdy uczeń tworzył własną wersję opowieści, a cała frajda rozpoczęła się wówczas, gdy karty zostały zebrane i ze sobą zszyte. Teraz już nie było wcale wiadomo, co wydarzy się w klasowej  opowieści wigilijnej.

A na koniec nieco inaczej charakterystyka głównej postaci...
Ponownie pojawiły się karteczki, a na nich pytania do bohatera. Każdy uczeń losował jedno pytanie. Ustaliliśmy czas na przygotowanie odpowiedzi. I kiedy wszyscy myśleli, że teraz wystarczy odczytać swoje zapiski, wyjęłam dyktafon i zaproponowałam nagranie wywiadu z Ebenezerem.  


Nagle to co wydawało się łatwe, przestało takie być. Mikrofon sprawił, że głos zaczynał się łamać; jednocześnie niemal wszyscy starali się zadbać o dykcję, modulować głos tak, by słuchacz miał wrażenie, że to wywiad z bohaterem Opowieści wigilijnej. Dopiero po odsłuchaniu "wywiadu" w zeszytach pojawiły się krótkie charakterystyki.

I kiedy już mieliśmy kończyć poznawanie lektury, padło pytanie "A zrobi pani pokój zagadek?". Nie mogłam odmówić... ale o tym w kolejnym poście >KLIK<.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz