piątek, 18 grudnia 2015

Jak w Oxfordzie


Kiedy pojawia się temat, który zaskakuje a nawet bulwersuje, zaczynamy się nad nim zastanawiać, a następnie poddawać dyskusji. Często jednak z takiej wymiany zdań niewiele wynika, rozwiązania problemu jak nie było tak nie ma, jedynie strony stają się jeszcze bardziej ze sobą skonfliktowane.

Czy to oznacza, że nie powinniśmy ze sobą dyskutować?

Oczywiście, że nie.

Od najmłodszych klas wpajamy uczniom, jak należy zwracać się do drugiej osoby, mówimy, że trzeba podawać konkretne przykłady, aby obronić własne zdanie, stanowisko, kształcimy umiejętność kultury słowa. 


Co by nie mówić, dyskusja to ciekawa i jednocześnie wymagająca metoda pracy...

a ostatnio spróbowaliśmy dyskusji w formie debaty oksfordzkiej :) w klasie III pojawiła się ona pierwszy raz. Poczuliśmy się niczym studenci Oxfordu i Cambrige, którzy toczą między sobą pojedynki słowne od 1892r. w ten sposób doskonaląc sztukę przemawiania.



Najpierw bardzo szczegółowo zapoznaliśmy się z zasadami tej formy wymiany zdań, spodobało nam się uporządkowanie poszczególnych etapów, a nawet przyznawanie punktów ujemnych.

Potem pojawiła się teza, jaką mieliśmy przedyskutować: Balladyna – kobieta ambitna czy zbrodniarka.

Uczniowie jako pracę domową otrzymali za zadanie zgromadzenie wszelkich argumentów tyczących się tezy.

Podczas kolejnej lekcji uczniowie poznali swoje role w debacie:

marszałek, sekretarz, loża ekspertów, strona propozycji, strona opozycji, widownia.

Teraz mogliśmy zaczynać:

słowo wstępne marszałka i … oddanie głosu przedstawicielowi propozycji, który przedstawia stanowisko grupy, mijają 4 minuty. Następnie do wystąpienia przystępuje strona opozycji.
Pojawiają się pytania strony przeciwnej – jedne są przyjmowane, inne odrzucane.

Marszałek i sekretarz dbają o przestrzeganie zasad debaty, rada ekspertów skrzętnie notuje uwagi po wystąpieniu kolejnych osób i przydziela punkty – to ona ma za zadanie wydanie werdyktu.

W klasie panuje spokój, uczniowie słuchają się, panują nad emocjami, ale jednocześnie są aktywni, zwracając się do siebie, stosują zwroty grzecznościowe.

Każdy wchodzi w rolę.

Strona propozycji udowadnia, że Balladyna to kobieta ambitna, tak została wychowana, zawsze była faworyzowana, zawsze dążyła do celu, wie, czego chce.

Opozycja nie zgadza się z takim stanowiskiem. Twierdzi, że nie można do celu iść po trupach, nie podaje jednak konkretnych dowodów, pytania oponentów wytrącają ją z toku argumentacji.

Okazuje się, że bycie ekspertem wcale nie jest takie łatwe. Czekamy na werdykt. Jest wynik debaty – większe uznanie zdobywają argumenty propozycji. Zaskoczenie.

Tak właśnie jest w debacie oksfordzkiej – ważna jest wymiana poglądów, a nie koniecznie tylko konkretny wniosek.

Jeszcze krótka ewaluacja zajęć – wskazanie zalet i wad metody; wszyscy twierdzą, że tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. Jednocześnie uczniowie mają świadomość, jak ważne jest przygotowanie się do takiej debaty, jak ważne jest przestrzeganie jej reguł, by nie stała się wielkim chaosem. 

Było to nowe, ale jakże ciekawe doświadczenie dla całej klasy.

Była nauka, analiza postaw, kształcenie umiejętności publicznego wypowiadania się, ale była też zabawa.

A w planach kolejne debaty tego typu :)

2 komentarze:

  1. Uwielbiam aktywne lekcje i metody, które zachęcają uczniów do pracy. Bardzo podoba mi się styl, w jakim prowadzisz swoją pracę pedagogiczną. Pozdrawiam jeszcze przedświątecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Życzę miłego świątecznego tygodnia.

      Usuń